Polub www.jarocin.net na


Rozbita wewnętrznie Belgia

Czy możliwe jest to, by kolebka nowoczesnej Europy podzieliła się na dwa odrębne kraje? Jeszcze do niedawna nie do pomyślenia było, żeby w którymś z wysokorozwiniętych państw Europy dążono po podziału własnego kraju, a nawet do wyzwolenia się z ugrupowania integracyjnego, jakim jest Unia Europejska.

Jednak taka sytuacja dotyczy obecnie Belgii - jednego z pierwszych krajów, które przecież w 1951 roku na mocy Traktatu Paryskiego powołały do życia EWWiS - organizację, bez której przypuszczalnie nie mielibyśmy obecnie do czynienia z UE. Dewiza Królestwa głosi, iż w jedności tkwi siła, co ma podkreślać możliwość skutecznego funkcjonowania kraju o silnym zróżnicowaniu etnicznym i kulturowym. Niebawem zapewne okaże się, czy nie jest to tylko pusty slogan.

  

Pewnie mało kto zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w belgijskim królestwie- kiedyś zamieszkiwanym przez legendarnych Celtów, dziś podzielonym między dwa, a nawet trzy narody. W Antwerpii ludzie brzydzą się Unią Europejską i pogardzają Brukselą, coraz więcej obywateli narzeka na sposób, w jaki funkcjonuje ta organizacja. Coraz częściej tworzy się tam pomysły o podziale tego kraju i powstaniu Wielkiej Flandrii. Co najgorsze, za Belgów uważają się właściwie Ci, którzy mówią po niemiecku, czyli około 5% społeczeństwa. Pozostała część populacji nie wykazuje przywiązania do narodu jako takiego, a wręcz walczy o utrzymanie własnej tożsamości regionalnej.

  

W Belgii niestety nie ma już mowy o wspólnocie. Kraj ten od 1993 roku tworzą trzy obszary: Walonia, Flandria i obszar Brukseli, leżący w osobnym stołecznym regionie federalnym. Każdy z tych regionów ma własne organy ustawodawcze, a także szeroką autonomię, włącznie z posiadaniem własnego rządu i parlamentu. Flamandowie stanowią ok. 60% społeczeństwa, Walonowie ok. 33%, a resztę, czyli około 5% Belgowie pochodzenia niemieckiego. Region Flandrii położony jest w północnej części kraju i zamieszkany głównie przez ludność niderlandzkojęzyczną, natomiast Walonia to francuskojęzyczny region w południowej części kraju. Mimo szerokiej autonomii, obywatele Belgii nie darzą się sympatią i zmierzają do udowodnienia ?wyższości? własnego regionu. W Belgii nie używa się słowa naród, co jest zjawiskiem niezrozumiałym dla chociażby większości nas - Polaków, bowiem w Polsce tożsamość narodowa, kształtująca się od wielu wieków, jest bardzo silna ( przynajmniej w moim odczuciu).

  

Belgowie uważają swoje państwo za sztuczny twór, a ze sobą utożsamiają się tylko zewnętrznie. Nie czują się ze sobą związani, nie darzą się zaufaniem. Dzieli ich praktycznie wszystko : języki, tradycja, przywiązanie do Francji na południu i Holandii na północy, zróżnicowany poziom rozwoju gospodarki i inna mentalność (np. we Flandrii dozwolone są małżeństwa homoseksualne, co nie jest tolerowane w południowym regionie). Brak jednolitego języka z pewnością utrudnia obywatelom kontakt i integrację. Walonowie uważają, że wszyscy powinni znać ich język, natomiast Flamandowie chcieliby, żeby cała Belgia mówiła po niderlandzku. Granica językowa to dziś także linia podziału politycznego, która uniemożliwia stworzenie zgodnego rządu. Spory między politykami wynikają także z odmiennych wizji, jak powinno wyglądać belgijskie państwo. W lipcu bieżącego roku załamany belgijski premier Yves Leterme złożył dymisję na ręce króla, po tym jak doszedł do wniosku, że nie uda się mu doprowadzić do porozumienia w tak silnie podzielonym rządzie.

  

Póki co, Walonowie starają się utrzymać instytucjonalny status quo , chociaż coraz bardziej widoczne są tendencje do oderwania bogatszej części - Flandrii, mówiącej po niderlandzku od francuskojęzycznej Walonii. Flamandów popiera ponadto skrajnie prawicowa partia Blok Flamandzki (Vlaams Blok) , postulująca likwidację Belgii. Miastem, w którym partia ta posiada najwięcej zwolenników jest Antwerpia.

Co ciekawe, pomysły zgłaszane przez flamandzkich narodowców znajdują poparcie wśród wśród belgijskich elit i rządzących polityków. Flamand Karel de Gucht, szef belgijskiego MSZ wypowiedział się, że Walonia i Flandria mogłyby oddzielnie funkcjonować w ramach Unii Europejskiej. Co prawda oba regiony są większe chociażby od Czech, czy Słowacji i z powodzeniem współżyją w UE, jednak sytuacja taka mogłaby doprowadzić do wyodrębnienia się z państw federacyjnych mniejszych regionów - krajów, co w konsekwencji osłabiłoby więzy narodowe i skutkowałoby rozbiciem politycznym. Mimo wszystko, takie rozbicie regionalne państwa nie przeszkadzałoby w integracji gospodarczej z pozostałymi państwami UE i kto wie, czy właśnie w tym kierunku nie zacznie podążać w przyszłości współczesna Europa?

Na chwilę obecną jedno jest pewne: pomimo, iż Bruksela jest stolicą Unii Europejskiej, Belgowie należą do największych sceptyków integracji europejskiej, którzy powoli przestają wierzyć w mit europejski i dla których interesy regionalne są ważniejsze od jedności całego państwa.

Dodaj komentarz

Komentarze naruszające netykietę będą usuwane.
Portal Jaocin.Net nie odpowiada za treść wpisanych komentarzy.


Kod antyspamowy
Odśwież

Nasi Partnerzy

Szybki kontakt

r e k l a m a

NewsLetter

Bądź na bieżąco z informacjami.